wtorek, 8 lutego 2011

"Powrót", A. Zwiagincew


Oto dwaj bracia (Garin, Dobronrawow) po bójce biegną, ścigając się, do matki na skargę. Ale matka mówi: "Ojciec śpi." - i ci natychniast milkną, osłupieni. "-Kto?!" A potem, wstrzymując oddech, skradają się do uchylonych drzwi pokoju. Patrzymy na śpiącego mężczyznę (Ławronienko), patrzymy zaskoczeni, przeciez już gdzieś to widzieliśmy, to kadrowanie, ten skrót półnagiego ciała, stopami w stronę widza. Ależ to Jezus zdjęty z krzyża na obrazie Andrea Mantegny! Sztuka, której przedmiotem jest Mit. Zwyczajna sytuacja, w której nagle dostrzegamy majestat alegorii. Cokolwiek niezwykłego wydarzy się potem w tym filmie, ma źródło właśnie w tym rozwarstwieniu narracji.


Nieczęsto zdarza mi się oglądać filmy, których autor jest na tyle świadomy, co dokładnie ma do przekazania. I skoro w „Powrocie” wolą twórcy jest uproszczenie kompozycji kadru, skoro rezygnuje ze skupionego oświetlenia i unika złożonych sekwencji montażowych, wierzę, że tak jest najlepiej. Nic nie odwraca uwagi od gry spojrzeń, jaka toczy się między postaciami, nic nie płoszy atmosfery oczekiwania na cud. Przedmioty ożywają w zimnych, jakby oświetlonych morskim słońcem, kadrach Michaiła Kriczmana. Stara fotografia ojca, butelka wina przy rodzinnej wieczerzy, czerwony samochód i wędki, chleb, pieczone ryby, wreszcie łódź i tajemnicza wieża, niczym klamra spinająca kompozycję filmu. Przyglądamy się im z dystansu, z szacunkiem - przecież to nieodzowni uczestnicy tej historii.

"Powrót" jest filmem o drodze ku tożsamości. Takie jest dla mnie alegoryczne znaczenie tej prostej podróży trójki bohaterów. Dzieciństwo przebiegało pod opieką matki, której można się poskarżyć na brata, która pociesza i łagodzi wszelkie spory. Nic dziwnego, że kiedy przyszło skakać do wody, Iwan przestraszył się. Woda to tajemniczy żywioł. Może wskrzesić lub unicestwić. Niebezpiecznie wchodzić w nią, nie wiedząc, kim się jest.
Natomiast kształtowanie siebie wymaga walki - dlatego patronuje mu Ojciec, ojciec-Obcy, ojciec-Przeciwnik. Ten, kto z nim nie walczył, nie może, tak jak Iwan, zawołać: "Potrafię!"
Ojciec Iwana i Andrieja jest niepojęty niczym ocean. Małomówny i szorstki. Iwan jest wobec niego nieufny, Andriej – otwarty i lojalny (jest w tym niezręczność, przesada), ale ich postawy wyrażają tę samą niepewność: kim On jest?
Niepewność ta udziela się nam, widzom. Możemy pozostać na poziomie dosłownego, emocjonalnego odbioru fabuły – i błądzić wśród domysłów. Można też potraktować fabułę jako przewodnik po ukrytej stronie świata „Powrotu”.
Mianowicie, „Powrót” posługuje się kodem zrozumiałym w kontekście chrześcijaństwa. Ewangeliczny kontrapunkt, wprowadzony w pierwszych scenach filmu, towarzyszy wydarzeniom warstwy fabularnej przez cały film. Niczym współbrzmienia w fudze, raz po raz zaskakują nas skojarzenia: bracia są rybakami - uczniami Chrystusa - i Żydami kamienującymi jawnogrzesznicę. Jest też podróżna Ewangelia spisywana przy pomocy dziennika i aparatu fotograficznego. Iwan podpatruje przez lornetkę "Przemienienie" ojca, a martwa mewa na piasku przypomina o obecności Ducha Świętego. Układają gałęzie pod kołami samochodu, niczym mieszkańcy Jerozolimy, witający Chystusa. Są Piotrem i Janem, którzy biegną do Grobu i w końcu - Bogoczłowiekiem, dźwigającym krzyż. Jest jeszcze tajemnicza skrzynka, którą Ojciec wykopie w porzuconej chacie na bezludnej wyspie. Plansze z dniami tygodnia, które wyznaczają chronologię wydarzeń, w tym kontekście również zyskują dodatkowe znaczenia. Np. „woskresenie” znaczy po rosyjsku zarówno „niedziela”, jak i „zmartwychwstanie”… (Nie chcę rozgryzać tego tropu interpretacyjnego, BARDZO zachęcam natomiast do ponownego, uważnego obejrzenia filmu!)

Zazdrość o ojca poróżni braci. Uwydatni ich cechy i będą mogli przyjrzeć się im, ocenić. We trójkę, z różnych stron, będą zmierzać ku porozumieniu, aż jeden z nich uczyni rozpaczliwy krok, bo łatwiej zrozumieć to, co się utraciło. I wtedy, nagle, spełni się cud: w jednej chwili wszystko, co było, stanie się dla nich Mitem, a oni - jego uczestnikami.
Ich powrót będzie odbywał się w skupionym milczeniu. Stali się uczestnikami Mitu, który przez zasłonę codzienności ukazał im się w osobie Ojca. Doświadczyli kresu dzieciństwa.

0 komentarze:

Prześlij komentarz